Pisarz spełniony; Charyzma nieobecnych
Pisarz spełniony
- Charyzma nieobecnych
FOT. ELŻBIETA LEMPP
MAREK SOŁTYSIK
Kończył się czas, kiedy pisarze spotykali się albo osobiście i nie na pięć minut, albo za pośrednictwem nowych książek - swoich, przyjaciół, wrogów. To były ostatnie dni istnienia w Polsce rodziny literackiej. Władysław Lech Terlecki - dla przyjaciół Leszek - przyjechał do Krakowa jesienią roku 1997. Wcześniej, jak zawsze przy takich okazjach, zawiadomił, że chętnie spotkałby się ze mną.
On, starszy kolega, nie tracił - myślałem - fasonu, przybywał bowiem pod Wawel jako juror ogólnopolskiego konkursu dramaturgicznego. Ja, kiedyś żyjący z literatury, teraz musiałem się opowiadać młodziutkim szefom wystrzałowego dziennika, w którym zarabiałem na życie jako reporter. Warunkiem spotkania z pisarzem była obietnica sporządzenia przeze mnie tekstu do mojej rubryki "Czy pan pali". Oczywiście, musiałem tym chłopcom tłumaczyć, kto to jest Władysław Lech Terlecki.
Niczym prestidigitator
Leszek zawsze był charakterystyczny, wysoki, szczupły, nie do podrobienia. A jednak teraz w oczy rzucało się wychudzenie. Poza tym - bez zmian. Wytworny, inteligentny, błyskotliwie złośliwy, uwielbiający zaskakiwać niespodziewaną puentą; rad, kiedy odnajdywał słuchacza, który rozumie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta