Bociany nad cmentarzami
Bociany nad cmentarzami
BOHDAN OSADCZUK
FOT. PIOTR KOWALCZYK / GRAFIKA JACEK BIEŃKOWSKI
Jedziemy do stolicy Wołynia - Łucka. Przez Chełmszczyznę i Hrubieszowszczyznę. Przed oczyma migają stare ukraińskie nazwy wsi i miasteczek, a na przystankach słychać nie tutejszą, a mazurską mowę. Nic nie przypomina wędrownikowi, że nad tą ziemią przed połową stulecia przesunął się okrutny całun wzajemnej nienawiści. Nie ma zgliszcz i ruin, sady kwitną, a na stacjach benzynowych tłoczą się klienci z obydwu stron Bugu i Sanu. Tylko rzymskokatolickie ołtarze we wnętrzu starych cerkwi pozostają niemym świadkiem zmiany gospodarzy.
Na przejściu granicznym w Uściłogu długie kolejki wszelakich pojazdów. Patrzę, jak pracuje wspólna kontrola polsko-ukraińska i cieszę się w duszy, że coś takiego istnieje. Z ciekawości pytam jednych i drugich, i z kolei u nich wywołuję ciekawość, bo jestem dwujęzycznym przybyszem. Twierdzą, że ta nowa forma współpracy dobrze funkcjonuje. A co będzie, jak przyjdą wizy? - Bóg raczy wiedzieć - mówi ukraiński wopista, a jego polski towarzysz tryska niefrasobliwością. Strachy na lachy, jakoś to będzie. Ja też tak myślę, bo takie sytuacje zawsze pozwalały rozwijać pomysłowość wbrew biurokratycznym przepisom.
Przejeżdżamy Bug, który przed wielu, wielu laty...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta