Galopujący biznes dużego ryzyka
Galopujący biznes dużego ryzyka
Koniarze chętnie opowiadają historię właściciela stadniny na Warmii i Mazurach, który miał też zakład produkcyjny. Zarobione w firmie pieniądze z rozmachem inwestował w koński sport. Wybudował wielką krytą ujeżdżalnię, hotel, pensjonat dla koni, stajnie, place treningowe o specjalnym podłożu. I przeinwestował, bo niebawem zakład stanął, ludzie stracili zatrudnienie, a do firmy wszedł syndyk.
– Na koniach pod siodło się nie zarabia. To ten rodzaj biznesu, w którym, żeby wyjść na swoje, oprócz stadniny, trzeba mieć pola, stado krów mlecznych czy hodować bydło opasowe – wylicza Lucyna Ciesielska, która wraz z mężem Andrzejem prowadzi jedną z najstarszych prywatnych stadnin na Warmii i Mazurach. I oczywiście uważać na wydatki, by nie przeinwestować.
Zgodnie z tą filozofią małżeństwo Andrzeja i Lucyny Ciesielskich ma w Kierzbuniu 80 koni, pensjonat dla jeźdźców, ale też 300 hektarów pastwisk i pól obsiewanych zbożami.
Z chlewni stajnia
Choć pochodzą z Poznania, to na miejsce do wspólnego życia wybrali Warmię. Właściwie od zawsze wiedzieli, że chcą mieszkać na wsi i hodować konie pod siodło. Przygotowali się do tego starannie. Andrzej skończył rolnictwo, a Lucyna zootechnikę ze specjalnością hodowla i użytkowanie koni w Akademii RolniczoTechnicznej w Olsztynie.
Do dworu i folwarku w Kierzbuniu wprowadzili się tuż przed Wigilią 1994 r....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta