"G... o!"
Malkontenci twierdzą wprawdzie, że krzyczał nie Cambronne, a poległy potem kolega, utrzymują też że odpowiedź brzmiała znacznie krócej. Generał długo wzbraniał się przed autorstwem pięcioliterowego (po francusku też) słowa, a wroga wulgaryzmom żona ofiarowała mu nawet zegarek w dniu, w którym "przysiągł, że TEGO nie powiedział". Co prawda była... Angielką. Nieważne kto i co krzyknął. "Słowo Cambronne'a" i tak stało się symbolem siły ducha słabszego, który miast przeżycia wybiera walkę. W przededniu Września '39 obiecywał powtórzyć je nad Wisłą Broniewski, z tego ducha wzięła się też sławna odpowiedź (Nuts!) przemarzniętych i słabo uzbrojonych amerykańskich spadochroniarzy, kuszonych przez Niemców kapitulacją w 1945 r. w Ardenach.
Andrzej Nieuważny