Mój Olsztyn
Dzieciństwo i młodość spędziłem na ulicy Kazimierza Jagiellończyka w Olsztynie, w sześciorodzinnym, piętrowym domu, którego wszyscy dawni mieszkańcy, a moi znajomi lub przyjaciele, mieszkają od lat w Niemczech. Byłem przezywany przez żołnierzy z pobliskiego garnizonu, który dobrze służył armii niemieckiej, a teraz polskiej, krzyżakiem i Prusakiem. Sam odgryzałem się, gdy ktoś mi dokuczył, przezwiskiem "ty szwabie". Słyszałem mowę warmińską, mazurską, niemiecką, wileńską, kurpiowską. Pochodziłem ze skromnej, polskiej rodziny, ale w porównaniu z rodzinami miejscowymi lub mieszanymi (pochodzącymi z pobliskich wiosek warmińskich, jak Pluski, Tomaszkowo, Stawiguda) o nieco wyższym standardzie, ponieważ moi rodzice mieli średnie wykształcenie i lepsze posady. Ale na podwórku nic nas nie dzieliło, oprócz oczywiście naturalnych różnic w grze w piłkę, w palanta, jeździe na rowerze, łyżwach, bojerach, pływaniu i odwadze. Arkadia -w moich oczach - trwała do 1971 roku, kiedy zaczęły się masowe wyjazdy po podpisaniu kolejnej umowy polsko-niemieckiej o łączeniu rodzin.
Byliśmy chłopcami, którzy nie chcieli wracać do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta