Rosyjskie embargo, czyli koza w domu
Premier Donald Tusk 8 lutego ma złożyć wizytę Władimirowi Putinowi. Dlaczego chce odwiedzić Rosję wcześniej niż Ukrainę, która jest naszym strategicznym sojusznikiem? – pyta były wiceminister w MSZ
Rząd Tuska szybko doczekał się pochwał od prezydenta Putina i rosyjskiej prasy. Pochwalił go także (pochwały przyjmował wicemarszałek Stefan Niesiołowski) zazwyczaj ostry w opiniach doradca Putina Siergiej Jastrzembski.
Rosjanie wprowadzili embargo na polskie produkty w 2005 roku, po zwycięstwie w wyborach PiS. Choć deklarowali, że nie było ono polityczne, cofnięto je (częściowo) po kolejnych wyborach, które wygrała PO, w wyniku obietnic i politycznych gestów Warszawy, bez nowych sanitarnych okoliczności. Kiedy stało się to wygodne dla Rosji, zmieniła politykę, choć potrzebne były do tego jeszcze nasze gesty.
Ale dlaczego wyprowadzenie z domu wcześniej wprowadzonej wbrew naszej woli kozy, czyli embarga, część polityków stara się sprzedać jako nadzwyczajny sukces? Podmywa to powagę kraju na arenie międzynarodowej, szczególnie w UE. Bo co będzie, jeśli zostanie wprowadzona inna koza?
Zwiastun ocieplenia
Tymczasem krytyka jakichkolwiek elementów stosunków polsko-rosyjskich obarczona jest ryzykiem posądzenia o niechęć do sąsiada. A ministrowie chwalą się, że ceny skupu żywca skoczyły o 30 groszy (podobno), choć nie wiadomo, czy nie po prostu z powodu świąt lub ptasiej grypy.
Przypomnijmy: gdy Rosjanie wprowadzali embargo, premierem był Kazimierz Marcinkiewicz, jego doradcą do spraw międzynarodowych Ryszard Schnepf, szefem dyplomacji Stefan Meller,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta