Narkotykowym szlakiem do Maastricht
Holenderskie miasto, chcąc się pozbyć barów dla narkomanów, buduje supermarkety z haszyszem na przedmieściach
W centrum starego holenderskiego miasta, przy brzegu rzeki Maas, stoją dwie barki: „Mississippi” i „Smokey”. Nigdy nie odpływają. To dwa z tutejszych piętnastu coffee shops, barów, w których można kupić i wypalić trawkę. Niedługo mają zniknąć. Zostaną przeniesione do nowo budowanego obiektu na południowych obrzeżach miasta: 2000 metrów kwadratowych powierzchni, dwa piętra, 700 miejsc parkingowych. Jeden z trzech, do których ma się przeprowadzić większość coffee shops. Belgijska prasa już ochrzciła je mianem narkotykowych supermarketów.
Od 5 do 12 euro za gram
– Burmistrz jest sfiksowany – mówi sprzedawca i puka się znacząco w czoło, gdy pytam, czy jego bar przeszkadza mieszkańcom miasta. Stojąc na dolnym pokładzie „Mississippi”, wygląda jak wilk morski. Ogorzały, w czapeczce na głowie, z papierosem w kąciku ust. Jedyny, który pali tu marlboro, klienci zaciągają się haszyszem. Chwyta poskręcaną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta