Nie da się ominąć nut
Jeśli ktoś nie zna muzycznej tradycji, nie wie, co się działo z melodią, jak ewoluował rytm i harmonia – jest małe prawdopodobieństwo, że dokona w muzyce czegoś nowego - mówi Stanisław Soyka.
Rz: Czy dla polskiego muzyka lepiej było się urodzić w 1959 r., tak jak pan – czy po 1989 r., kiedy odzyskiwaliśmy niepodległość?
Dramaturgia objawiania się talentu i wchodzenia na muzyczną scenę się nie zmieniła. Różnice pokoleniowe można dojrzeć jednak w edukacji muzycznej. Do 1989 r. jej poziom był wyższy. Myślę z wielką wdzięcznością o profesorach, którzy przekazali mi mnóstwo wiedzy. Wiedziałem, że do bycia muzykiem trzeba się przygotować. Uczyłem się więc historii muzyki, harmonii, nut i kształciłem słuch. Ludzie zwykle nie wiedzą, że muzyka jest językiem, który ma swoje pismo, czyli nuty. Jestem zdumiony, że młodzi muzycy, ci ze sceny pop, w ogóle się nimi nie posługują. Nagrywając muzykę, na ekranie komputera widzą wykresy i krzywe stworzone przez informatyków. Rozszyfrowują je bezbłędnie – ja nie jestem w stanie. Ale też nie muszę, bo potrafię zapisać muzykę w nutach. A oni nie. I jest kłopot, kiedy mamy zagrać razem. Jak się mamy porozumieć? Jest też problem, kiedy trzeba dostarczyć utwór do ZAIKS czy innej organizacji zarządzającej prawami autorskimi. Dlatego powstał cały sektor usługowy pracujący dla tych, którzy nie znają muzycznego pisma. Całkiem dobrze prosperuje. Komputery komputerami, ale nuty są jednak nie do ominięcia!
Czy brak wiedzy fachowej przeszkadza w codziennej komunikacji?
Jeśli ktoś nie zna muzycznej tradycji, nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta