Na szczęście się nie udało
Może jestem pesymistą, ale sądzę, że istnieje coś takiego jak żądza krwi, która może być trudna do opanowania w grupie - mówi Götz Aly, historyk niemieckiego nazizmu.
Rz: W Niemczech trwają obchody rocznicy rewolty studenckiej 1968 roku. Pan jako jeden z kombatantów, wówczas maoista i członek tzw. Czerwonych Komórek (Rote Zellen), zamiast prasować sobie dzisiaj koszulę na zbliżające się akademie, rozprawia się z towarzyszami walki sprzed lat w książce, która wzbudza w Niemczech gwałtowne kontrowersje. Co pana zdaniem osiągnęło słynne pokolenie ’68? Nic. Zupełnie nic.
W tym „nic” ma pan przecież także swój udział. Tradycyjny pociąg do samokrytyki?
Nie, ale w Niemczech istnieją dwa warianty oceny tego pokolenia: jeden mówi, że jesteśmy odpowiedzialni za wszystko, co złe: że szkoły są takie niedobre, że niedobre uniwersytety, że media są lewicowe, że młodzież rozpuszczona, za duża tolerancja wobec imigrantów i że w ogóle wszystko się rozłazi. A drugi wariant, który głoszą sami uczestnicy rewolty, to ten, że bez nas byłby tu skostniały, półnazistowski, okropny kraj. Umyślnie wyostrzam na obu biegunach, ale takie dwie wersje spotykamy na każdym kroku. Obie błędne.
A pan ma swoją, jedyną prawdziwą?
Pokolenie roku ’68 było pierwszym urodzonym po wojnie. Myśmy wpadli w konflikt, którego sobie sami nie stworzyliśmy i nie potrafiliśmy go pokonać. Nasi rodzice okupowali Europę, w tym Polskę jako żołnierze Wehrmachtu, SS i gestapo. Trzeba to sobie wyobrazić: 18 milionów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta