Sztuka jedzenia czereśni
Osobiście nie czuję się ani aniołem, ani diabłem, to jest nieustanna mieszanka - mówi Jan Peszek.
Rz: Proszę sobie wyobrazić następującą sytuację: zauważa pan na ulicy, że kilku osiłków w dresach zaatakowało kobietę i chce jej wyrwać torebkę. Co pan robi: ucieka, dzwoni po policję czy rzuca się na pomoc?
Jan Peszek: Na pewno nie uciekam i interweniuję od razu. Miewałem już zresztą w życiu sytuacje, gdy musiałem występować przeciwko kilku agresorom. Prowadziłem kółko teatralne w niełatwej dzielnicy Wrocławia. Podczas zajęć weszła na salę grupa chłopaków, zaczęli mi przeszkadzać, śmiali się. Nie wiedziałem, że przyszli po dziewczęta, z którymi pracowałem, i po prostu ich wyprosiłem. Po zajęciach wyszedłem na ciemną klatkę schodową, gdzie na mnie czekali. Był 1968 r., wróciłem właśnie z Norwegii w nowiutkim komplecie dżinsowym marki Lee, który stał się obiektem ich zainteresowania. Jeden z chłopaków wyjął nóż i powiedział, że kurteczka jest do pocięcia. Byłem przerażony, co się stanie z moim ubrankiem kupionym za skrupulatnie odkładane diety. Ale dałem sobie doskonale radę. Wiedząc, że w walce nie mam żadnych szans, zacząłem jakąś gadułę. Nie pamiętam, co mówiłem, ale chłopcy się zainteresowali, nóż został złożony. Potem mi choinki na Boże Narodzenie przynosili.
Co pan radzi w podobnych sytuacjach?
Liczą się błyskawiczne reakcje oparte na intuicji. Myślę, że zawsze trzeba wszystkich traktować poważnie i nie odpowiadać agresją. W...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta