W cieniu Wielkiego Szlema
20 lat po powrocie białego sportu na igrzyska można powiedzieć, że olimpijski medal ma swoją wartość, choć zapewne nigdy nie będzie tak ważny jak zwycięstwo w Wimbledonie czy turnieju Roland Garros
Gwiazdy na pewno przyjadą. Najlepsi dali się przekonać do startu dla sławy, medalu, punktów rankingowych i ewentualnych premii od narodowych komitetów olimpijskich, obie organizacje tenisa zawodowego WTA i ATP w końcu uznały, że promocja olimpijska też ma znaczenie dla ich biznesu. Z okazji igrzysk przypomina się, że tenis był sportem, który włączono do ich programu na początku – czyli w 1896 roku. Także wtedy wraca do mediów postać pierwszego mistrza Irlandczyka Johna Bolanda, który wygrał turniej singlowy i deblowy trochę przypadkiem, gdyż przyjechał do Aten jako widz. Symbolem tamtych czasów stała się jednak Francuzka Susanne Lenglen, mistrzyni z Antwerpii (1920). Turniej w 1924 roku w Paryżu zamknął na długo olimpijską historię tenisa – można zrozumieć władze Międzynarodowej Federacji Tenisowej, które walcząc z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim o poważne traktowanie swego sportu, nie zgadzały się m.in. na rezygnację z rozgrywania Wimbledonu w latach igrzysk.
Rozkwit zawodowego tenisa na długo zablokował olimpijskie nadzieje i trzeba było odejścia lorda Killanina i nadejścia markiza...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta