Wszyscy płacimy za igrzyska
Od ćwierć wieku prawdziwe hasło kolejnych olimpiad to nie „Szybciej, wyżej, mocniej”, ale „Drożej, więcej, bardziej wystawnie” – i przede wszystkim z kieszeni podatników
Właśnie dobiegł końca tydzień olimpijskich pożegnań. W większości krajów w ostatnich dniach odprawiano do Pekinu najliczniejsze grupy sportowców i niemal wszędzie sceneria była podobna: głowa państwa lub rządu, ministrowie, ślubowanie, przemówienia i orędzia. Naszych olimpijczyków żegnał premier Donald Tusk, niemieckich prezydent Horst Köhler, amerykańską ekipę prezydent George W. Bush przyjął w Białym Domu.
– Jeśli potrzebujecie 62-letniego kolarza górskiego, to jestem do dyspozycji – mówił Bush, puszczając oko do działaczy amerykańskiego komitetu olimpijskiego (USOC). Podobne żarty to podczas takich uroczystości stały punkt programu, obok wezwań, by godnie reprezentować swój kraj. Nikt za to nie mówi głośno tego, co pewnie ma na końcu języka: „I nie zapominajcie, ile w was zainwestowaliśmy”.
Rządy bawią się w wojnę
Igrzyska olimpijskie bardzo szybko z rozrywki bogatych dżentelmenów zmieniły się w bezkrwawe bitwy państw toczone za pieniądze podatników. Niektóre rządy zaczęły finansować przygotowania sportowców jeszcze wówczas, gdy olimpiada była dość zabawną imprezą rozciągniętą w czasie na wiele tygodni. Potem, podczas zimnej wojny, Wschód miał swój system fikcyjnych etatów dla sportowców, a Zachód stypendiów, które spełniały podobną rolę. ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta