Pojedynek przy fortepianie
Zakończony w niedzielę warszawski festiwal dał publiczności to, co ona lubi: dobrą muzykę w atrakcyjnym wykonaniu. Nie zabrakło także skandalu
Nie wiadomo, czy Stanisław Leszczyński, który cztery lata temu wymyślił festiwal, rzeczywiście wierzy, że Ivo Pogorelić jest w stanie jeszcze porwać publiczność, jak robił to ćwierć wieku temu. Umieszczenie jego nazwiska w tytule tegorocznej imprezy („Od Pogorelicia do Czajkowskiego”) okazało się świetnym chwytem. Pianista swym zachowaniem potrafił – tak jak przed laty – podgrzać atmosferę. Odmówił wykonania połowy programu, zażądał natomiast rozliczenia winnych krzywdy, jaka spotkała go na warszawskim Konkursie Chopinowskim w 1980 r.
Ivo Pogorelić pojawił się w końcu na estradzie Filharmonii Narodowej, ale interpretacją II koncertu Rachmaninowa wzbudził raczej konsternację niż zachwyt. Tłumaczył, że zagrał tak, jak zrobiłby to sam kompozytor, który był znakomitym pianistą, ale cierpiał na artretyzm. Jednak zamysł Pogorelicia okazał się mało czytelny dla publiczności. On zdawał się tym nie przejmować i z Polski poleciał do Francji na odpoczynek w willi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta