Pompowanie Wałęsy
Lech Wałęsa nie odnalazł się w roli byłego prezydenta. On chce być prezydentem… przyszłym. Nigdy nie był tak blisko spełnienia tego marzenia jak dziś – pisze politolog z Uniwersytetu Śląskiego
Warunkiem, aby Lech Wałęsa mógł wystartować w wyborach w 2010 roku, jest jego stała obecność w mediach, a także spadek popularności Donalda Tuska. Wówczas, jako nominat Platformy Obywatelskiej i obecnego premiera, może skutecznie powalczyć z Lechem Kaczyńskim.
Były prezydent nie schodzi z łam gazet i ekranów telewizyjnych. Jest obecny przy każdej okazji i sam pcha się do mediów. Do niedawna można to było traktować jako przejaw jego niezadowolenia z przedwczesnej emerytury, ale w ostatnim czasie widać w tym pewien polityczny plan. Wałęsa nigdy nie ukrywał, że uważa werdykt wyborców z 1995 roku za niesprawiedliwy – swoją przegraną z Aleksandrem Kwaśniewskim mocno przeżył i już pięć lat później ponownie stanął do wyborów prezydenckich. Uzyskał jednak upokarzające jednoprocentowe poparcie.
Wydawało się, że to kres jego politycznej kariery, że wzorem swych amerykańskich kolegów poświęci się jakiejś szczytnej idei, założy bibliotekę i będzie szanowanym byłym prezydentem. Jednak co jakiś czas ogłaszał zamiar wielkiego come backu, czyniąc to w coraz bardziej żałosnym stylu (za rządów PiS delegował swego dawnego kamrata Mieczysława Wachowskiego do organizowania PZR – Partii Zdrowego Rozsądku). Jednak szanse na jego powrót do wielkiej polityki były zerowe – odwrotnie proporcjonalne do jego ambicji.
Krótka pamięć wyborców...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta