Ryzyko duże, ale niezbędne
Polityczne i biznesowe przepychanki oraz nierzadko groteskowe kłótnie trwały pięć lat. Jutro klamka zapadnie. Radni Warszawy powinni zaakceptować wydatek 456 mln zł na nowy stadion Legii. W końcu
Trzy zamieszczone powyżej zdjęcia mówią wiele. Nasze miasto, choć największe i najbogatsze w kraju, pod względem obiektu piłkarskiego, którym mogłoby się poszczycić, zostało w ostatnim czasie lata świetlne za Krakowem i Poznaniem. Pierwsze odczucie, jakie towarzyszy nam w trakcie porównywania fotografii? Wstyd. Tylko że zdjęcia mówią wiele, ale nie wszystko. To jedynie wierzchołek góry lodowej. Radni będą musieli jutro powiedzieć „tak“ lub „nie“, ale sprawa stadionu Legii nie jest czarno-biała. Jest równie polityczna co biznesowa, a takie najłatwiej określić różnymi odcieniami szarości.
Polityk obieca wszystko
Bezpłatne przedszkola za stadion – to najnowsza propozycja radnych stołecznej lewicy. Bez ich głosów Rada nie zgodzi się na przebudowę obiektu przy ul. Łazienkowskiej za miejskie pieniądze. Stołeczne przedszkola ze stadionem Legii mają mniej więcej tyle wspólnego co grzeczne przedszkolaki z grupą „kibiców“, którzy zasiadają na obiekcie przy Łazienkowskiej tylko po to, by ubliżać władzom swojego klubu. Ale co z tego?
Budowa stadionu Legii jest skażona polityką od samego początku. Odpowiednią spółkę, która miała się zajmować tą sprawą, powołano równo pięć lat temu. Tylko dwukrotnie wydawało się, że sprawa jest w miarę klarowna i ulega przyspieszeniu – gdy politycy mieli interes, by tak ją...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta