Bronić człowieka przed nim samym
Odrzucenie zapłodnienia in vitro nie wynika z braku zrozumienia dla ludzkich pragnień, lecz z jasnego stwierdzenia, że metoda ich zaspokajania jest z moralnego punktu widzenia nie do zaakceptowania – pisze filozof i publicysta
Od wielu tygodni media, etycy, właściciele klinik zapłodnienia pozaustrojowego i politycy szantażują nas moralnie, dowodząc, że nie wolno być przeciw in vitro. Argumentem nieodmiennie są pary, które ze łzami w oczach opowiadają, jak bardzo pragnęły mieć dzieci, i zapewniają, że dopiero in vitro pozwoliło im to pragnienie zrealizować.
A potem – gdy już się przypomni, ile takich par jest w Polsce – informuje się, że na drodze do ich szczęścia stoi Kościół katolicki oraz wysługujący się mu politycy (czyli Jarosław Gowin, którego ustawa – o czym warto pamiętać – jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła, a wypływa jedynie z konsekwentnego traktowania zapisów polskiej konstytucji). Z fantazją i samozadowoleniem autorzy takich materiałów (niekiedy – jak prof. Hołówka z tytułami profesorskim) dowodzą, że teologia, metafizyka i nauczanie Kościoła w istocie wykluczają stanowisko Watykanu, a on sam, decydując się na sprzeciw wobec metod zapłodnienia pozaustrojowego, skazuje się na anachronizm i krzywdzi bezpłodne pary.
Pragnienia to nie moralność
Gdy jednak odcedzić argumentację od emocji, obrazów i anegdotek, okazuje się, że opiera się ona wyłącznie na jednym, fundamentalnym założeniu: „pragnienia ludzkie powinny być spełniane”. Para, która pragnie dziecka, powinna mieć zagwarantowane jego posiadanie.
Problem polega jednak na tym, że pragnienia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta