Bez SLD nie da się wygrać wyborów
Leszek Miller, lider partii Polska Lewica zdradza, dlaczego żałuje swojego odejścia z Sojuszu Lewicy Demokratycznej i komu dedykuje powiedzenie: „Tylko zdechłe ryby płyną z prądem”
Rz: Poprzedni rok był dla lewicy chyba najgorszy od 20 lat. Jaki będzie obecny?
Leszek Miller: Powinien przynieść dwa ważne rozstrzygnięcia. Po pierwsze ujawnić prawdziwą siłę lewicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego, bo to będzie poważny sprawdzian. Po drugie powinna zostać rozstrzygnięta rywalizacja wewnątrz SLD. Ta sprawa rzutuje na wizerunek całej lewicy.
Po czyjej jest pan stronie w sporze między Grzegorzem Napieralskim, liderem SLD, a Wojciechem Olejniczakiem, szefem Klubu Lewicy?
Z powodów systemowych po stronie Napieralskiego. Szef partii zawsze był zarazem szefem klubu, gdy formacja była w opozycji. W takiej sytuacji scentralizowanie władzy jest konieczne. Musi być jeden lider, na którego się gra. To nie oznacza, że nie ma w partii innych gwiazd. Ale podporządkowują one swoje ambicje interesowi partii.
Czy Napieralski powinien podjąć trzecią już próbę usunięcia Olejniczaka ze stanowiska szefa klubu?
Nie chcę się wtrącać w sprawy SLD. Sojusz powinien zakończyć wyniszczającą wojnę wewnętrzną i okres dwuwładzy.
To, co się dzieje w SLD, to dwuwładza?
Oczywiście. Jeżeli w partii jest dwóch liderów, a niektórzy mówią nawet, że trzech, i oni walczą ze sobą jawnie lub podskórnie, to inaczej nie można tego nazwać. W takiej sytuacji zawsze część działaczy opowiada się po stronie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta