Przekleństwo 1709 roku
Karta dziejowa, którą obecnie odwracamy, nie zaczęła się w czasie rozbiorów tylko w trakcie wojny północnej. Od tamtej chwili żadne polskie pokolenie nie potrafiło rozwiązać problemu, jak oprócz niepodległości państwa zapewnić mu podmiotowość.
Czy nie za rzadko zastanawiamy się nad polskim usytuowaniem w czasie i przestrzeni? Tym specyficznym miejscem na mapie Europy, które jest tłem dyskusji na temat powstań, wojen, „Solidarności” i pytań o polską tożsamość? Być może zachęty do takich rozważań na temat poczucia trwałości naszej pozycji w Europie winny dostarczać nam słowa naszego hymnu narodowego. Przecież śpiewamy w nim, że „jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”, a później: „przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę, będziem Polakami”. Sam ten hymn jest republikański, bo zawarta w nim jest polityczna koncepcja narodu. Polakami jesteśmy, o ile mamy państwo, które nam zapewnia wspólnotę polityczną, w jakiej możemy funkcjonować jako Polacy. Te słowa powstawały na granicy epok, pomiędzy I Rzeczpospolitą a nowoczesną koncepcją narodu. I ślad tego jest zapisany właśnie w hymnie. Polska niepewność swojej sytuacji geopolitycznej oraz usytuowania w czasie i przestrzeni nie polega bynajmniej na tym, że Polacy są małym narodem. Ks. prof. Piotr Mazurkiewicz powiedział kiedyś, że jeśli śpiewamy, że jeszcze nie zginęliśmy, to jesteśmy małym narodem.
Właśnie nie! Polskie przekleństwo polega na tym , że Polacy znajdują się gdzieś pośrodku pomiędzy wielkimi a małymi narodami. I nigdy nie będą Czechami, Belgami czy innymi tego rodzaju społecznościami europejskimi. Jesteśmy raczej zawieszeni pomiędzy pierwszą i drugą ligą europejską i to jest trwała...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta