Twarda baba spod Turbacza
Do tej pory narciarski świat spoglądał na nią ze zdumieniem. Teraz już z szacunkiem, bo 26-letnia biegaczka, Justyna Kowalczyk, pokazała, że nadchodzi jej czas
Na rok przed igrzyskami w Vancouver jest jedną z gwiazd mistrzostw świata. Zdobyła złoty medal w biegu łączonym na 15 km i brązowy na 10 km stylem klasycznym. Tak jak 31 lat temu pierwszy i przez cały ten czas jedyny polski mistrz świata w biegach – Józef Łuszczek. Kowalczyk już skopiowała jego sukcesy, a przecież to jeszcze nie koniec. W sobotę pobiegnie 30 km, taki kobiecy maraton, i będzie jedną z faworytek.
Jej trener Aleksander Wierietielny i ona sama twierdzą wprawdzie, że na nic nie liczą, bo plan został już wykonany z nawiązką, ale to jest zasłona dymna. Tak wspaniałej formy, jaką prezentuje w Libercu nasza królowa śniegu, nie traci się przecież w kilka dni.
Zjeżdżać każdy umie
– Jeśli wygram mistrzostwa Polski w Ustrzykach Dolnych, to pojadę do Zakopanego, do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, i będę już mniej myśleć o medycynie – mówiła w 1997 roku swojemu pierwszemu trenerowi Stanisławowi Mrowcy. Tytuł zdobyła i dotrzymała słowa, wyjechała pod Giewont. Kolejne sukcesy przyszły szybko. Pod okiem Ludwika Tokarza kolekcjonowała tytuły, wygrywając mistrzostwa Polski juniorek młodszych, później juniorek i seniorek. Nikt już wtedy nie miał wątpliwości, że w polskim narciarstwie biegowym pojawił się talent, jakiego nie było od czasów Łuszczka.
A pomyśleć, że w dzieciństwie nie umiała jeździć na nartach, choć do stoku miała z domu nie więcej niż 100...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta