Polska armia – „misjonarze” czy „obrońcy”?
Armia, która jest zdolna do udziału w zagranicznych ekspedycjach, daje lepszą rękojmię na wypadek niebezpieczeństwa niż wojska spędzające czas na manewrach – pisze ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego
Dyskusja nad kształtem polskiej armii odzwierciedla często sam proces zmian w wojsku. Atmosferze politycznego sporu towarzyszą chaotyczna analiza i niespójny przekaz. W ten sposób obraz przemian upodabnia się do pozbawionego sensu działania, którego efektem jest stałe pogarszanie się kondycji sił zbrojnych. Tymczasem, jeżeli za punkt startu przyjąć rok 1990, zmiana na lepsze jest oczywista, co nie znaczy, że w pełni wykorzystano szanse minionych dwóch dekad i że nie ma powodów do obaw. Spojrzenie z dystansu pozwala na w miarę dokładne zdefiniowanie przyczyn dzisiejszych problemów.
Amerykanie stymulowali przemiany
Dla rozwoju sił zbrojnych, jak każdej instytucji, kluczowe jest zachowanie impulsu do zmian, a następnie zdolność do ujęcia ich w ramy spójnej i długofalowej strategii. W ostatnich dwóch dekadach pojawienie się obu umiejętności było wynikiem presji zewnętrznej.
Dopiero polskie zaangażowanie w Iraku i Afganistanie uruchomiło reformę armii, zracjonalizowało zakupy dla sił zbrojnych pod kątem realnych wymogów pola walki, a nie ambicjonalnych potrzeb kadry i polityków
Najpierw związane było to z procesem rozszerzania NATO. Ogromna inercja struktur szeroko pojętego establishmentu obronnego, brak konsekwencji w realizacji planów i słabości przywództwa politycznego (niemal każdy minister...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta