Zostanę tu do przyjścia Mesjasza
Rabin Szalom Ber Stambler, przewodniczący wspólnoty Chabad Lubawicz Polska
Rz: Po raz pierwszy dotknął pan żonę po ślubie?
Tak, to prawda.
Nie mówię o pocałunku, ale nie trzymał jej pan nawet za rękę?
Dopóki nie wzięliśmy ślubu – nie.
Młodzi czytelnicy gotowi pomyśleć, że ma pan czułki i jest Marsjaninem.
(śmiech) Zobaczą na zdjęciu. Wie pan, jakie to piękne? Wtedy małżeństwo jest czymś wyjątkowym, specjalnym. A dla ludzi, którzy żyją ze sobą przed ślubem, jest tylko obowiązkiem. Do tej pory wszystko było dla nich przyjemnością, a tu nagle jakieś zobowiązania. To musi być dla nich strasznie smutny dzień.
A dla pana czysta radość?
Oczywiście, to było wyjątkowe święto. Dostaliśmy mnóstwo prezentów, było 600 – 800 osób.
Najbliższa rodzina.
Trochę więcej, choć rzeczywiście nas w domu była siódemka, u żony dziesiątka dzieci. Do tego wujkowie, ciotki, kuzyni i sporo przyjaciół.
U nas nie robi się mniejszych wesel niż na 300 osób.
Żonę poznał pan przez swatkę?
Tak.
We współczesnym świecie to jednak brzmi kosmicznie.
Młodzi mają nie tylko rozum, ale i serca. Gdy spotykają się w kawiarni, nie wiadomo, co bardziej działa: czy rozum, czy emocje.
Emocje są czymś złym?
Nie, ale decyzja o ślubie to poważny krok, trzeba być tego pewnym, nie ulec jakiemuś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
