Ojciec rapu uwolnił się od diabła
Gil Scott-Heron był sumieniem Ameryki, potem ćpunem i więźniem. Wrócił, choć nikt na to nie liczył
„Jestem tu nowy” – tak po polsku brzmi tytuł nowej płyty muzyka, który w 1970 r. wymyślił rap. Stał się wzorem artysty zaangażowanego społecznie, traktującego słowo i muzykę jako narzędzie zmiany, broń w walce o emancypację amerykańskich Murzynów. Był ulicznym poetą, czarnoskórym Bobem Dylanem, ważną postacią ruchu praw obywatelskich.
Wszyscy późniejsi raperzy rozwijali i zmieniali stworzoną przez niego formułę: błyskotliwe, częściowo improwizowane recytacje w uproszczonych, jazzowo-funkowych aranżacjach. Robią to kolejne pokolenia hiphopowców, choć wielu nie zna nazwiska Gil Scott-Heron. Powiedzenie „Jestem tu nowy” – to żart starego mistrza i wyznanie upadłego artysty, który po 16 latach wraca do świata muzyki rządzonego nowymi regułami.
Życiorys Herona ilustruje rozkwit i katastrofę rapu, który był muzyką gniewnych rasowych gett, ruchem mającym podźwignąć ludzi uwięzionych w betonowej beznadziei, a stał się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta