Szept z tylnej ławy
Językiem wymysiöeryś, który przetrwał pod Bielskiem-Białą 700 lat, posługuje się już tylko kilkadziesiąt osób z najstarszego pokolenia. I jeden 17-latek, który się uparł, że nie będzie ostatni
Trzytysięczne Wilamowice leżą w powiecie bielskim, wciśnięte między Śląsk i Małopolskę. Większość mieszkańców niewiele ma do powiedzenia o języku wymysiöeryś. Zapytani o wilamowski wszyscy w miasteczku – barmanka ze znajdującej się przy rynku restauracji Rogowa, właściciele motelu Wilamowianka, szef Gminnego Ośrodka Kultury, dyrektorka szkoły – kierują do Tymoteusza Króla. Ma 17 lat, chodzi do liceum w Bielsku-Białej. I, co każdy podkreśla już w drugim zdaniu, nie jest „stąd” – mimo że urodził się w Wilamowicach.
Dla miejscowych bycie „stąd” oznacza korzenie sięgające kilka pokoleń wstecz. Na tutejszym cmentarzu powtarzają się wciąż te same nazwiska.
– My, wilamowianie, to prawie że jedna duża rodzina. Przed wojną nikt się nie żenił w obcej wiosce, a jak już panienka wyszła za chłopaka z innej miejscowości, to ona się tam źle czuła – opowiada 82-letnia Anna Foksowa. Sama mieszka dwa domy od gospodarstwa, w którym się urodziła. Szczyci się tym, że najlepiej w miejscowości potrafi zawiązać chustę w tradycyjny wilamowski sposób.
– Jeżeli już się zdarzało, że ktoś z zewnątrz chciał się żenić, to musiał się naszego nauczyć języka, bo tak – to nie przyjęli – dodaje Józef Gara, który przez 35 lat jeździł na rowerze z Wilamowic do pracy w kopalni w Brzeszczach. Przed wojną wilamowskim mówiło się w domu. Polski pojawiał się w szkole, w kościele, w urzędzie. – Tak prawdę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta