Naszych filmowców nic nie boli
Naszych filmowców nic nie boli
Rozmowa z Jerzym Stefanem Stawińskim, pisarzem, scenarzystą, reżyserem
Chciałabym zacząć od życzeń urodzinowych, ale to przecież nie wystarczy. Jednocześnie obchodzi pan inny jubileusz: mija równo 40 lat od chwili, gdy związał się pan z kinem.
Wzrusza mnie to do łez. Wtedy, czterdzieści lat temu postanowiłem zostać literatem, czyli operować słowem. Kontakty z filmem -- z obrazem -- to rzecz wtórna. Ale kino jest bardziej popularne od książki, więc z czasem uznano mnie za scenarzystę.
Trudno było inaczej, był pan jednym ze współtworców najciekawszego nurtu, jaki kiedykolwiek pojawił się w naszej kinematografii -- "szkoły polskiej". Zastanawiam się, dlaczego w wywiadach tak niechętnie mówi pan o swojej przynależności do tego kierunku.
Bo dla mnie to nie był żaden kierunek, pisałem opowiadania oparte na epizodach z mojego życia i oddawałem je do realizacji tym reżyserom, którzy się do mnie zgłaszali. Tworzyłem powieściowych bohaterów, ale umieszczałem ich w realiach, które dobrze znałem.
W jaki sposób trafił pan do filmu?
Przez przypadek. Miałem na utrzymaniu żonę i dziecko, nie starczało nam nawet na papierosy (obrzydliwy nałóg) . Kompletna nędza. Awtamtym czasie -- późnostalinowskim -- zaczęła się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta