Nadchodzą barbarzyńcy
W cieniu politycznej rzeźni, w domach, szkołach, w kościołach, ale i w gazetach toczymy batalię o elementarną wrażliwość, o jakość relacji, o kulturową ciągłość. Jeśli nie uda się konwersja polskiej kultury w świat cyfrowy, to dopiero będziemy mieć problem
Czasy się zmieniły. Kiedyś, by wyprowadzić ludzi na ulicę, trzeba było najpierw doprowadzić ich do ostateczności. Dziś wystarczy byle pretekst, by tłum sparaliżował centrum miasta. Niekoniecznie w sprawach wagi państwowej czy nawet bytowej. Inne są dziś bowiem motywacje, inny sposób ekspresji, bo wszystko zmieniły nowe narzędzia komunikacji. Odmienny od tradycyjnego jest dziś sposób uczestnictwa w kulturze, inaczej definiowane są autorytety. Tymczasem opis obyczajów, polityczny komentarz do wydarzeń, jakie dzieją się obecnie w przestrzeni publicznej, dokonywany jest po staremu.
Weźmy tłum na Krakowskim Przedmieściu. Ten z poniedziałku, 9 sierpnia. Według starej szkoły opisu – tłum założycielski, historyczny, otwierający nowy rozdział walki o świeckość państwa. Tłum, który powiedział „dość” bezradności władz wobec symbolicznej przemocy religijnych fanatyków. Wreszcie pokazała się Polska obywatelska, oświecona i wkurzona – wystarczyło przeczytać transparenty, posłuchać, co skandowano.
Ta ocena, kolportowana przez wielu postępowych publicystów, całkowicie rozmija się z rzeczywistością. Poniedziałkowy event nie był przedsięwzięciem z gatunku „na serio”, co zostało szybko wyłapane przez słynny radar Donalda Tuska. Było to raczej coś pośredniego między imprezą typu flash mob a juwenaliami. Flash mob (błyskawiczny tłum) jest jedną z ulubionych zabaw użytkowników sieci. Młodzi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta