Smoleńsk niesymetryczny
Nie można stawiać znaku równości między partią domagającą się, choćby i na oślep, wyciągnięcia konsekwencji z wielkiego skandalu i ekipą, która szuka w tej sprawie głównie wykrętów – stwierdza publicysta „Rzeczpospolitej”
Klasyczny pojedynek potworów – tak nazwał Robert Krasowski polskie życie publiczne, zarzucając komentatorom, że kibicują jednej ze stron, miast powiedzieć, że rząd kłamie, a opozycja bajdurzy. Czy wizja polskiej polityki zarysowana przez Krasowskiego jest nieprawdziwa? Bywa prawdziwa. PO i PiS to dziś zmilitaryzowane hufce skupione wokół liderów, a to nie sprzyja myśleniu, tym bardziej formułowaniu dobrych dla państwa pomysłów. A jednak za prosta to diagnoza i fałszywe wnioski.
Banalne mniejsze zło
Swoje odkrycie, że zwolennicy obu stron, zwłaszcza z kręgu opiniotwórczych elit, kierują się zasadą mniejszego zła, przedstawia Krasowski jako coś wyjątkowego. A tak naprawdę tą maksymą kierowano się na przestrzeni dziejów demokracji wiele razy. Zaryzykowałbym twierdzenie, że na ogół.
Od żartobliwej formułki włoskiej z lat 50.: „zatykamy nosy i głosujemy na chadecję” (bo alternatywnym zwycięzcą są komuniści), po uwagę bodajże Raymonda Arona, że on przy każdych kolejnych francuskich wyborach pamiętał o zasadzie mniejszego zła.
Naturalnie od komentatorów, od dziennikarzy, powinno się wymagać nieco więcej niż od zwykłych wyborców. Kiedy występują wyłącznie w roli zmilitaryzowanych rzeczników myśli nieomylnego lidera, nie do twarzy im z tym. Ale zaryzykowałbym kolejne twierdzenie, że jak na temperaturę obecnej wojny polsko-polskiej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta