Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Koksowniki na ulicach stoją, ale ogrzać się przy nich niełatwo

22 lutego 2011 | Życie Warszawy | MG
autor zdjęcia: Radek Pasterski
źródło: Fotorzepa

Ostatni raz stały w stolicy w stanie wojennym, potem jeszcze podczas rekonstrukcji tych wydarzeń z początku lat 80. ubiegłego wieku. Teraz koksowniki stoją znów w 46 miejscach miasta. Powód? Siarczyste mrozy.

– Umieściliśmy je w sąsiedztwie przystanków, na których zatrzymuje się duża liczba autobusów i tramwajów wielu linii. Pojawiły się też na 10 pętlach autobusowych oraz na najczęściej używanych stacjach PKP, które są miejscami przesiadkowymi – wylicza Magdalena Łań z biura prasowego ratusza.

Urzędnicy przyznają, że grzewcze kosze były kupione już rok temu. – Ale mróz odpuścił i nie było potrzeby ich używania – tłumaczą. I przyznają, że pomysł zapożyczony był z Krakowa, gdzie koksowniki stały już dwa, trzy lata temu.

– Kosztowały 15 tys. zł, a węgiel jest na składzie Miejskich Zakładów Autobusowych – mówi Magda Łań.

Warszawiakom pomysł się spodobał, ale do realizacji mają zastrzeżenia. – Jak ogrzać się przy koksowniku, skoro jest ogrodzony? – pytają.

Brak okładki

Wydanie: 8859

Spis treści
Zamów abonament