Obchody marca w błocie i kurzu
– Czuję się opluta i sponiewierana, patrząc na otoczenie. Można było przecież uprzątnąć. Tylko jeden dzień w roku się tu spotykamy – grzmiała Gołda Tencer, założycielka fundacji Shalom, organizatorka uroczystości przy Dworcu Gdańskim w 43. rocznicę antysemickich wydarzeń Marca'68.
Wczoraj u jej stóp rozlewała się śmierdząca breja błota z pobliskiej budowy. Gdy Gołda Tencer przemawiała, w środek zebranych pod pamiątkową tablicą wjeżdżał powoli samochód ciężarowy z pobliskiej budowy firmy Torim.
Jan Telecki z Zakładu Linii Kolejowych powiedział, że nikt z organizatorów nie poinformował ich o uroczystości. – Jest budowa i szkoda, że nie wiedzieliśmy o tych obchodach.
Pierwszy pod pamiątkową tablicą na ścianie dworca, która przypomina o przymusowym wyjeździe Żydów w 1968 r., był Roman Antonowicz z Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów. – Wyglądem i zapachem to jest tu gorzej od slamsów – pokazywał błoto.
– Z moich najbliższych kolegów i koleżanek odjechały wtedy trzy osoby. Po tylu latach tamte wydarzenia się zacierają, nawet ich nazwisk nie pamiętam, tylko imiona. Była ogromna podejrzliwość w naszej klasie. Przyszedłem spotkać się ze znajomymi. Jeden wrócił po latach, reszta żyje za granicą. Tamte czasy były złe – dodał.