Nie ma dobrego czasu na podwyżki
Prezydent Warszawy mówi nam, dlaczego podwyżki cen biletów, wody czy ścieków uważa za normalność. Czemu chce sprzedać cały SPEC, a na pl. Defilad tylko... jedną działkę. I czemu wzywa burmistrzów do dymisji.
Zauważyłam ostatnio nerwowość urzędników, gdy pytam o finanse miasta. Mamy powody do niepokoju? Coś się sypie w budżecie?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Nerwowość? Ja zachowuję spokój. Ale sytuacja finansowa miasta jest gorsza niż w latach 2007 – 2009, bo mamy spowolnienie gospodarcze. Wpływy z podatków – szczególnie z CIT – są niższe o blisko miliard rocznie. Z powodu obniżenia skali podatkowej i ulgi prorodzinnej ubył nam następny miliard. A musimy zapłacić nieco obniżone, ale wciąż wysokie (około miliarda) janosikowe. Zgodnie z zaleceniem resortu finansów powinniśmy też ostro redukować deficyt w kolejnych latach. Ale już zapowiedzieliśmy ministrowi, że to się w Warszawie w 2012 roku nie uda...
Jak to?
Zabraknie nam 275 mln zł, żeby obniżyć deficyt do takiego poziomu, jaki chce resort, czyli według zasady 4, 3, 2, 1 proc. budżetu w kolejnych latach. U nas w pierwszym roku deficyt wyniesie więc ponad 5 proc., jeśli nie zwiększą się dochody.
Niespodziewanie miasto musiało też wygospodarować ponad 200 mln zł na odszkodowania reprywatyzacyjne.
Tak. A jeśli nie wypłacimy tego po wyrokach sądów, urzędnicy odpowiedzą swoim prywatnym majątkiem.
Więc stąd te nerwowe ruchy? W czwartek na jednej sesji aż dwie podwyżki. Tego jeszcze nie było. Głosowanie nad nowym cennikiem biletów i zaraz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta