Platforma wygrywa, demokracja przegrywa
Pod jakimkolwiek względem porównamy partię Tuska z partiami zachodnimi, stwierdzić musimy, iż z demokratyczną normalnością nie ma ona nic wspólnego – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”
To, że pierwszą troską Donalda Tuska po wyborczym zwycięstwie okazuje się wyzerowanie Grzegorza Schetyny, dziwić może tylko kogoś, kto zupełnie nie zna historii Platformy Obywatelskiej, względnie kogoś, kto bardzo intensywnie stara się nie przyjmować jej do wiadomości. Takie psychologiczne wyparcie, wynikające z zacietrzewionego przekonania, że „naszej partii" nie wolno krytykować, „bo wiadomo, kto by zdobył władzę, gdyby PO ją utraciła", wydaje się w tej chwili bardzo powszechne wśród elit III RP. Ale mimo to spróbujmy przypomnieć, czym Platforma miała być, a czym się nie stała w stopniu najmniejszym.
Teleturnieje i pornosy
Otóż – jakkolwiek groteskowo to brzmi w kontekście późniejszych wydarzeń – PO miała być partią zupełnie inną niż dotychczasowe. Nie watahą budowaną wokół wodza (jak partie prawicowe) ani klaką zebraną wokół salonu (jak UD) i nie grupą interesu (jak lewica i ludowcy). Platforma – co podkreślała jej nazwa – miała zagospodarować obywatelską aktywność zrodzoną przez III RP. Miała się stać infrastrukturą umożliwiającą awans i twórcze działanie ludziom nowym, którzy sprawdzili się w samorządach i działalności pozarządowej. Jej terenowe struktury miały być budowane spontanicznie, a ich zarządy, aż do szczebla krajowego, wyłaniane oddolnie – w drodze prawyborów.
Tak samo miały być konstruowane listy wyborcze,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta