Koniec polityki
Gdy miejscem debaty przestaje być parlament, zaczyna się stawać nim ulica – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”
Projekty ustaw mają wychodzić z resortów w pełni kompletne i skończone – powtarza ministrom premier Donald Tusk. – W Sejmie nie może być już żadnego grzebania, poprawiania i w efekcie zmieniania sensu rządowych ustaw – wyjaśnia na posiedzeniach rządu i w indywidualnych rozmowach.
Z jednej strony to krok w dobrym kierunku, bo końcowy kształt ustaw bardzo często staje się w Polsce dziełem absolutnego przypadku. O ostatecznej wymowie i w efekcie realnym działaniu przepisów decyduje czasem przypadkowy poseł w komisji lub ad hoc zebrana grupa senatorów dorzucająca pod koniec prac legislacyjnych jakąś poprawkę.
Jest zrozumiałe, że premier chce, by – przynajmniej w najważniejszych z punktu widzenia rządu sprawach – w życie wchodziły przepisy w kształcie, jaki został zaplanowany przez Radę Ministrów, a nie jaki wyniknie z nieprzewidzianego splotu okoliczności.
Na skutek działań premiera Donalda Tuska polski system polityczny zmienia się w kanclersko-uliczny
Polecenie premiera to też dobry sposób na uniknięcie lobbingu – nie jest wszak tajemnicą, że w sejmowych komisjach, gdzie do ustaw wrzuca się poszczególne paragrafy, artykuły i ustępy lub też je kasuje, aż roi się od rozmaitych ekspertów i doradców, którzy rzadko kiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta