Prawo nie radzi sobie z dyktatorami
Haski Trybunał Karny stał się sądem nad międzynarodowymi słabeuszami. Jego prokuratorzy nie mają odwagi mocniej przycisnąć do muru stałych członków Rady Bezpieczeństwa – pisze publicysta prawny
Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze przerwał milczenie i wydał pierwszy w swej dziesięcioletniej historii wyrok skazujący. Sędziowie uznali, że Thomas Lubanga – kongijski watażka, – winny jest popełnienia zbrodni wojennych, a w szczególności werbowania pod przymusem do swojej rebelianckiej armii dzieci poniżej 15 lat. Oskarżony zmuszał rodziny do wydawania swoich dzieci armii. Tam je szkolił w zabijaniu, a następnie wykorzystywał w walce zbrojnej. Dzieci miały mu też służyć jako ochrona osobista.
Żołnierze o dziecięcych twarzach
Z danych MTK wynika, że w walkach na terenie Konga poległo ponad 30 tys. tych małoletnich żołnierzy. Według Luisa Moreno Ocampo – głównego oskarżyciela przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym – niektóre wcielane do armii dzieci nie miały więcej niż dziesięć lat. „Oskarżony odebrał im dzieciństwo, zmuszając do zabijania i gwałcenia. Napiętnował je, zanim miały szansę dorosnąć" – argumentował przed trybunałem prokurator Luis Moreno Ocampo.
Ale ten bezprecedensowy wyrok przed haskim sądem karnym zwrócił uwagę opinii publicznej nie tylko na dramatyczny problem żołnierzy o dziecięcych twarzach. Paradoksalnie wyrok ten obnażył także wszystkie dotychczasowe słabości międzynarodowej Temidy. I nawet obecność...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta