Bitwa mistrzów batuty
Tegoroczny Festiwal Beethovenowski zapowiada się jako rywalizacja sławnych dyrygentów
Dawno nie pojawiło się ich tylu w Polsce w jednym czasie. Niemal każdego z 13 dni rozpoczynającego się w niedzielę festiwalu będziemy podziwiać najlepszych dyrygentów, przedstawicieli fachu, który rozkwitł w poprzednim stuleciu.
– Takich artystów jak kiedyś Toscanini, Mrawinski, Karajan czy Celibidache dziś już nie ma – uważa Andriej Borejko, rocznik 1957. – To byli prawdziwi dyktatorzy. On na festiwal przyjeżdża z orkiestrą Düsseldorfer Symphoniker, z którą zaprezentuje się 28 marca m.in. w „Eroice" Beethovena.
Pamięta, jak podczas studiów podpatrywał na próbach Ewgienija Mrawinskiego, który krzyczał na muzyków Filharmonii Leningradzkiej, że myślą tylko o zakupach podczas tournée w Japonii, ale koncerty były wspaniałe. Borejko woli stosować zasadę, którą wpojono mu w konserwatorium: „Orkiestra i dyrygent stoją zawsze po dwóch stronach barykady, ale muszą darzyć się ogromnym respektem".
Sławny jak kiedyś Toscanini czy Karajan jest Walery...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta