Demokracja, kontrola, Amber Gold
Gdańską spółkę zniszczyło nieformalne czy też ocierające się o nieformalność działanie kilku instytucji. Kiedy dowiaduję się o czymś takim, w głowie zapala mi się ostrzegawcze światełko – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Na wstępie zastrzeżenie – nie odczuwam w sobie ani grama współczucia dla szefów parabanku Amber Gold. Co więcej – uważam, że twórcy piramid finansowych, które przecież z reguły powodują nieszczęście ubogich ludzi, tracących oszczędności życia, powinni być surowo karani. Polskie prawo powinno stwarzać szersze niż dotąd możliwości kontroli tego typu inicjatyw, a w wypadku negatywnego wyniku takiej kontroli – przerywania ich działalności.
A jednak cała ta sprawa, a raczej sposób jej rozwiązania, wzbudza we mnie wątpliwości, zaprawione w dodatku nutą niepokoju.
Za zasłoniętymi firankami
Działalność Amber Gold – powtórzmy raz jeszcze, niewzbudzająca zaufania – została bowiem przerwana nie na skutek oficjalnej decyzji jakiegoś organu państwa opartej na jasnym zapisie prawa podpisanej przez konkretnego urzędnika czy polityka albo podjętej w drodze uchwały. Gdańską spółkę zniszczyło, jak wszystko na to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta