Całe życie na futbolowej wojnie
Celtic wygrał w środę z Barceloną 2:1, ale Neila Lennona kocha za to tylko połowa Glasgow
W czasie meczu na Parkhead skakał przy linii bocznej, łapał się za głowę i rozkładał ręce. Najchętniej wbiegłby na boisko, zrobił kilka wślizgów, tak jak robił, gdy był jeszcze zawodnikiem Celticu Glasgow.
Miała Irlandia swojego Roya Keane'a, miała Irlandia Północna swojego Lennona, tylko z niepokręconą psychiką jak Keane. Dla niego boisko to nie było pole bitwy, a przeciwnicy to nie byli wrogowie, których trzeba połamać. Atakował ostro, bo tak się gra na Wyspach, a on nie lubi odpuszczać.
Taki jest duch The Bhoys i teraz mówią, że Lennon tego ducha przywrócił po okresie, w którym Celtic stał się bardziej biznesem niż klubem z historią. Tak piłkarze Lennona zagrali z Barceloną i znakomicie zrealizowali to, co im wymyślił: wokół własnego pola karnego biało-zielono od naszych koszulek i absolutny zakaz faulowania. W ataku zaserwował to, co dobrze znane na północ od Londynu: kopnij i biegnij, a gdy można, to strzelaj. Wystarczyło: zabrał artystom z Barcelony pędzle i farby, i wygrał.
Po meczu podbiegł do każdego piłkarza z osobna i go wyściskał jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta