Waszyngton kontra Tel Awiw
Trudno dziś wyobrazić sobie, aby amerykański prezydent zaryzykował postawienie ultimatum Izraelowi, tak jak to robili Nixon, Ford, Carter i Bush senior – pisze amerykański analityk
Stany Zjednoczone są wirtualną wyspą. Otoczone przez dwa oceany, ze spokojną Kanadą na północy, mogą się jedynie obawiać rosnącej populacji meksykańskiej na południu. Dla odmiany Izrael, leżący w zupełnie innym zakątku świata, jest niewielki i klaustrofobicznie otoczony przez wrogie sobie kraje z trzech stron. Ponieważ sytuacja geograficzna Stanów Zjednoczonych i Izraela jest tak odmienna, pomysł, że ich interesy geopolityczne są zawsze zbieżne, jest po prostu niemądry.
Sprzeczne działania
To prawda, oba kraje są demokracjami. Izraelski system polityczny, przy wszystkich swoich wadach, jest zapewne najbardziej stabilny na Bliskim Wschodzie. Co więcej, prozachodnie nastawienie Izraela i niewątpliwe talenty tamtejszych służb wywiadowczych zapewniły w ostatnich dziesięcioleciach zarówno namacalne, jak i nienamacalne korzyści Stanom Zjednoczonym. Niemniej jednak choć te czynniki łagodzą radykalne różnice sytuacji obu krajów, nie unieważniają ich.
W wielu sprawach Stany Zjednoczone i Izrael będą miały po prostu różne punkty widzenia i różne interesy. Stwierdzenie, że nie ma „różnic dzielących te dwa kraje", co amerykańscy politycy co pewnie czas deklarują, by zjednać sobie proizraelskich wyborców, jest po prostu nieuczciwe. Nie odzwierciedla sposobu myślenia wielu polityków na różnych szczeblach i w różnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta