Konserwatyzm pod żyrandolem
Bronisław Komorowski doskonale rozumie, że elity i media w zdecydowanej większości popierają walkę o prawa mniejszości seksualnych. Dlatego woli swojego zdania nie ujawniać. Nie chce znaleźć się w sytuacji Lecha Wałęsy, bo ma jeszcze sporo do ugrania – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej".
A to zwołał Radę Gabinetową, a to spotkał się z Michelem Platinim, to znowu zadzwonił do Kamila Stocha pogratulować mu mistrzostwa, potem wybrał się uczcić pamięć żołnierzy wyklętych, a na koniec wręczyć kwiaty aktorce Marcie Lipińskiej. W mediach jest niemal codziennie: zajmuje stanowisko, przejawia inicjatywę polityczną, tryska energią i nowymi pomysłami. Aktywność prezydenta jest w ostatnich tygodniach doprawdy imponująca.
Wszyscy, którzy wyśmiewali jego dawne gafy i sądzili, że ta kadencja upłynie pod znakiem kolejnych wpadek, muszą być dziś mocno zdziwieni. Bronisław Komorowski wiele się nauczył i radzi sobie zaskakująco dobrze. Do tego stopnia, że niedawny sondaż CBOS przyniósł dane o rekordowym 70-procentowym poparciu, jakim się cieszy. Nie ma też najmniejszych wątpliwości, że jego notowania ostatnio rosną (w porównaniu z poprzednim badaniem aż o 8 procent wzrósł odsetek ludzi oceniających dobrze jego pracę).
Bez stanowiska
Oczywiście prezydentowi jest łatwiej niż premierowi. Nie musi podejmować trudnych decyzji, pilnować budżetu, upokarzać ministrów (co dziś nazywa się grillowaniem), użerać się z partyjnymi rywalami, opozycją i koalicjantem. Wystarczy, że reprezentuje, uświetnia, uśmiecha się i wyraża troskę. Wszyscy wiedzą, że realnej władzy ma niewiele. Ale czy to znaczy, że nic nie może?
Wszyscy dotychczasowi prezydenci wolnej Polski...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta