Kenyatta, syn Kenyatty
Nowy prezydent Kenii, syn „ojca niepodległości” tego kraju, wygrał wybory, mimo, że Międzynarodowy Trybunał Karny podejrzewa go o „wzniecanie, organizowanie i wspieranie finansowe masakr” – a właściwie właśnie dlatego. Kolejna społeczność poczuła się sprowokowana „dyktatem międzynarodowym”
Kenia zdała egzamin dojrzałości. Mimo wielu obaw na świecie wykazaliśmy się dojrzałością polityczną, której poziom przekroczył oczekiwania. Głosowaliśmy w pokoju, zachowaliśmy porządek i szacunek dla prawa, nie naruszając naszej tkanki społecznej" – tak podsumował wygrane przez siebie na początku marca wybory nowy prezydent Kenii Uhuru Kenyatta.
Kenyatta powiedział prawdę, pominął jednak istotną dla sprawy okoliczność: po tym gdy w ubiegłą sobotę Sąd Najwyższy potwierdził ważność wyborów, Kenia będzie drugim po Sudanie krajem rządzonym przez osobę ściganą przez Międzynarodowy Trybunał Karny za udział w zbrodniach przeciwko ludzkości. Uhuru Kenyatta wygrał wybory w swoim kraju jako osoba podejrzana o wzniecanie, organizowanie i wspieranie finansowe masakr, w wyniku których po poprzednich kenijskich wyborach w grudniu 2007 roku zginęło ponad tysiąc osób, a ponad 600 tysięcy musiało uciekać z domów.
Jakim cudem w demokratycznych i uczciwych wyborach Kenyatta, co do winy którego miliony Kenijczyków nie mają żadnych wątpliwości, mógł uzyskać ponad 6 milionów głosów, o ponad milion więcej niż najbliższy mu wynikiem rywal?
Odpowiedź jest równie prosta, co nieoczekiwana: pomogło mu oskarżenie MTK. Tak sądzi dziś większość komentatorów w Kenii i na świecie. Kenijskie wybory prezydenckie przekształciły się w referendum na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta