Powstańcie, których nie dręczy głód
Trenerzy z Che w sercu, piłkarze z ETA i kibice sławiący Stalina: nie tylko Paolo di Canio dał się uwieść ideologii
Wbrew temu, co mówili złośliwcy, Paul Breitner nie wkładał sobie małych czerwonych książeczek Mao do getrów zamiast ochraniaczy. Ale na treningi Bayernu Monachium je przynosił i chętnie Niemcom wykładał, co Mao i Che Guevara mieliby do powiedzenia o ich nieznośnym mieszczaństwie i konserwatyzmie. On, Czerwony Paul, gardził tym bezmyślnym dorabianiem się, posłuszeństwem wobec przełożonych i umiłowaniem porządku. Niech sobie Franz Beckenbauer i inni płyną z prądem, to nie dla niego.
Breitner stawiał się trenerom, krytykował władze klubu, drwił z Beckenbaura, który lgnął do każdej władzy. Paul uważał się za futbolowy symbol rewolty 1968 roku i bardzo mu było przykro, gdy niektórzy za ten symbol uważali Guentera Netzera, piłkarza Borussii Moenchengladbach. Borussia była wówczas, w latach 70., jedynym godnym rywalem Bayernu w Bundeslidze. Grała jak trupa artystów, a Bayern jak maszyna, więc długowłosy Netzer miał większe szanse, by porwać tłumy, mimo że wcale się jakoś szczególnie nie buntował.
Hymn mnie rozprasza
Breitner za to nie dawał o sobie zapomnieć. Zapuścił afro i potężne bokobrody, potem też brodę, fotografował się pod portretem Przewodniczącego, zaczytany w chińskich agitkach. Mówił, że niemiecki hymn przed meczem rozprasza go i irytuje, przed powołaniem do Bundeswehry ukrywał się w piwnicy Ulego Hoenessa, dziś szefa Bayernu....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta