Dżihad w imię kajzera
Hitler nie był pierwszym przywódcą Niemiec, który wierzył w cudowną broń, dzięki której wygra wojnę światową. Przed nim podobnemu złudzeniu uległ cesarz Wilhelm II.
Thomas Edward Lawrence jest jednym z najbardziej przereklamowanych herosów XX wieku. Brytyjskie imperium, mocno już trzeszczące w szwach, potrzebowało jednak człowieka-symbolu. Naturalnego następcy korsarza Francisa Drake'a, kapitana Jamesa Cooka i marszałka Horatia Kitchenera. Bunt pustynnych plemion przeciw Turkom, wzniecony w 1916 roku za podszeptem ententy, nie miał wielkiego znaczenia militarnego. Wbrew legendzie utrwalonej przez obsypany Oscarami film Davida Leana Lawrence odegrał dość podrzędną rolę w bliskowschodnich kampaniach. Nie zdobył Damaszku na czele beduińskiej armii. Gdy jego arabskie przyjaźnie stały się kłopotliwie z punktu widzenia urzędników Foreign Office, „Lew Hidżasu" został ciupasem odwołany do centrali. Z nudów napisał wspomnienia, które okazały się dlań przepustką do nieśmiertelności.
Współcześni naukowcy z przekąsem wypowiadają się o lingwistycznej i archeologicznej wiedzy autora „Siedmiu filarów mądrości". Jego wojenne przygody bledną zaś na tle wyczynów działających w krajach islamu niemieckich agentów. Poświęcenie Oskara von Niedermayera, Wilhelma Wassmussa i innych poszło jednak na marne. Druga Rzesza przegrała, a historię – jak wiadomo – piszą zwycięzcy.
Nieudane prowokacje
Wilhelm II był zawołanym turystą i niepoprawnym showmanem. Najchętniej podróżował prywatnym pociągiem lub na swym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta