Profesorskie głowy i słowa
Naukowcy są we wszystkich partiach, bo przydają im splendoru. Ale niektórzy są nie do okiełznania.
Posłów z tytułem profesorskim jest w obecnym Sejmie niewielu. Można ich policzyć na palcach obu rąk. Za to, jak na tak nieliczną reprezentację, wywierają nadspodziewanie duży wpływ na naszą scenę polityczną. O kim mowa? Chociażby o Krystynie Pawłowicz z Prawa i Sprawiedliwości, Stefanie Niesiołowskim z Platformy Obywatelskiej czy Tadeuszu Iwińskim z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, czyli profesorskich głowach polskiej polityki.
Profesor prawa Krystyna Pawłowicz z PiS to medialne objawienie tej kadencji Sejmu, sama o sobie opowiada, że ma naturę belfra – mówi głośno, jak to na wykładach, i szuka dosadnych porównań, żeby studenci lepiej zrozumieli zagadnienie. Być może dlatego na jej zajęciach słuchaczy nigdy nie brakowało. Jednak to, co na uczelni jest zaletą, w polityce może być wadą. Głośne mówienie utożsamiane jest z agresją, a dosadne porównania z chamstwem.
Prof. Pawłowicz co prawda jest ulubienicą mediów, które z lubością cytują jej dosadne słowa, ale partia czasami świeci za nią oczami. Tak było przy okazji „Marszu szmat", który miał zwrócić uwagę na problem niskich wyroków za gwałty. Cała Polska słyszała, jak Pawłowicz mówiła: „szmaty, po prostu szmaty". Opinia publiczna była w szoku. Na nic nie zdały się wyjaśnienia prof. Pawłowicz, że cytowała oficjalne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta