Zacięta walka o wiatraki na morzu
Energia z wiatru na morzu miała odmienić oblicze Europy. Dziś rządy się zastanawiają, czy dalej ją wspierać, a firmy czekają z inwestycjami.
Korespondencja z Brukseli
Borkum, wyspa w należącym do Niemiec wschodniofryzyjskim archipelagu w Dolnej Saksonii, znana z wielokilometrowych plaż i znakomitych ścieżek rowerowych. To powód, dla którego przyciąga co roku dziesiątki tysięcy wczasowiczów. Ale ma i inną zaletę: silne wiatry, typowe dla niemieckiej części wybrzeża Morza Północnego i Bałtyku.
Restrykcyjne przepisy
To w okolicach Borkum w 2010 r. ruszyła pierwsza w tym regionie morska farma wiatrowa Alpha Ventus. Budowana jest kolejna – Riffgat, należąca do koncernów EWE i Enova. Niespełna 15 kilometrów w głąb morza stoi 17 wiatraków, jest miejsce jeszcze na 13. – Jesteśmy zaledwie 2 mile od szlaków transportowych i 2 mile od rezerwatu. Musimy się zmieścić na niewielkim terenie – mówi Wilfried Hube, szef Riffgat, z którym pływamy między wiatrakami.
Co prawda energetyka wiatrowa rozwija się na skalę przemysłową już od lat 70. XX wieku (wraz z pierwszym kryzysem naftowym), ale przez lata nacisk był położony na lądowe farmy. Pierwsze wiatraki na morzu postawili Duńczycy w 1991 r., dziś potentatem są Brytyjczycy.
Szansą dla branży był przyjęty w 2007 r. przez UE pakiet energetyczno-klimatyczny. Przewidywał on zwiększenie do 20...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta