Papież przeciw obojętności
Dobrobyt nie może zabijać wrażliwości – tak na Lampedusie Franciszek bronił godności imigrantów.
Żadnych polityków i ma być jak najskromniej – takie dwa warunki postawił papież przed wyjazdem na Lampedusę. To niewielka sycylijska wyspa położona bliżej Tunezji (113 km) niż Włoch (176 km), gdzie ma miejsce największy kryzys humanitarny w Europie.
O ile spełnienie pierwszego warunku okazało się łatwe, bo jego treść w ubiegłym tygodniu przekazał arcybiskup Francesco Montenegro, z drugim tak gładko nie poszło. Franciszek wprawił w osłupienie współpracowników, prosząc o rezerwację w samolocie rejsowym. Zajęło im podobno dobrą godzinę przekonanie papieża, że taka podróż jest niemożliwa ze względów dyplomatycznych. Zaraz potem Franciszek oświadczył, że nie ma zamiaru poruszać się po Lampedusie kuloodpornym papamobile. Pożyczono więc dla niego od jednego z mieszkańców wyspy fiata campagnola, takiego, z jakiego korzystali papieże do czasu zamachu na Jana Pawła II w 1981 r. Sęk w tym, że egzemplarz z wyspy był już wysłużony.
Papież nie życzył...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta