Bez zbroi
Kapłaństwo nie może oznaczać podporządkowania się pragnieniom opinii publicznej.
Kolejne kapłańskie odejścia przyciągają uwagę mediów. Po wielkich aferach z ojcami (teraz profesorami) Stanisławem Obirkiem i Tadeuszem Bartosiem oraz księdzem Tomaszem Węcławskim (teraz profesorem Tomaszem Polakiem) nadszedł czas na afery nieco mniejsze: te z dominikanami i jezuitami, których nazwiska przemknęły przez kilka dni przez media, by zniknąć z czołówek, ale i z list zakonników.
A w tle tego medialnego show, w którym występują byli i obecni (ale – jak sami zapewniają – prześladowani) duchowni, rozgrywa się już nie wirtualny, ale całkowicie realny dramat odejść młodych księży, którzy niekiedy kilka miesięcy, a niekiedy kilka lat po święceniach zrzucają sutanny i odchodzą do kobiet. Wielu z nich odnajduje się w nowej roli, ale część nosi w sobie – do końca swoich dni – dramat zdradzonego powołania. Wielkie słowa o wierności sobie nie mogą tego przesłaniać, tak jak nie przesłaniają one trudnej prawdy o tym, że – ujmując rzecz teologicznie – takie decyzje ranią ciało Kościoła i niszczą zaufanie do kapłaństwa wśród zwyczajnych wiernych.
Ale, wbrew pozorom, to wcale nie rosnąca (w Polsce i tak, w porównaniu z latami 70. na Zachodzie, gdy z kapłaństwa odeszło ponad sto tysięcy duchownych, niewielka) skala tego zjawiska jest najgroźniejsza. Były już przecież w historii momenty, gdy kapłaństwo porzuciło – statystycznie – o wiele więcej duchownych. Tak było po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta