Skundlona przestrzeń publiczna
Filip Springer, reporter | Małą rzecz, jak pojedyncza reklama, można łatwo zlikwidować: wprowadzić przepisy, wysłać ekipy z cążkami i po sprawie. Ale praprzyczyną jest złe planowanie przestrzenne.
Po co napisał pan książkę na temat, który – jak pan podkreśla – mało kogo obchodzi?
Bo mnie to wszystko, na co patrzyłem, wkurzało. Od kilku lat mam taki folder w komputerze pod tytułem „Przestrzeń niesprzyjająca" i tam wrzucam artykuły, zdjęcia albo własne notatki związane z tym, że w Polsce jest brzydko. I wiedziałem, że chcę napisać o tym książkę i że będę potrzebował na to trochę więcej czasu i pieniędzy niż na inne rzeczy. Wiedziałem też, że nie chcę iść na żadne redakcyjne kompromisy. To jest książka, którą zawsze chciałem napisać, bo chciałem zrozumieć, dlaczego na przykład przejeżdżając granicę polsko-niemiecką, jak w Görlitz, zaczyna nagle cię boleć. I w dodatku nie ma na to żadnego wytłumaczenia, że to wynik komunizmu, bo pojedziesz do Czech czy na Litwę i tam tego nie ma, a przynajmniej jest o wiele lepiej. W „Wannie z kolumnadą" piszę, jak jest teraz. I to jest pewnie słabość tej książki, bo za rok albo za dwa ona nie będzie już aktualna.
Oby już nie była, oby przestrzeń, którą pan opisuje, zmieniła się na lepsze.
To prawda, im szybciej ta książka straci na ważności w sensie pozytywnym, tym lepiej. Jak zaczynałem pisać, wychodziłem z założenia, że jest tak źle z powodu naszej głupoty. Że jesteśmy głupi, niedouczeni, bo nie mieliśmy lekcji plastyki w szkole i dlatego skąd mamy wiedzieć, jak powinno być. Ale kiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta