Petent, klient czy interesariusz
Nie chciałbym, żeby w urzędzie tłumaczono mi jak dziecku. Idea prostego języka także powinna być ograniczana – mówi językoznawca.
Rz: Ponad urzędniczym biurkiem toczy się niezbyt demokratyczny dialog. Jedna ze stron tego aktu komunikacji narzuca swój styl.
Prof. Jerzy Bralczyk: Tak się niekiedy zdaje i jednym, i drugim. I urzędnikom, i tym, którzy załatwiają sprawy w urzędzie. Pozycja petenta zakłada kogoś, kto o coś prosi, a urzędnik może coś dać albo czegoś nie dać. W krajach anglosaskich podania czy też aplikacje, które się zgłasza, nie zawierają próśb. To są tylko wnioski. Obywatel nie jest kimś proszącym.
To jest piękne.
U nas po trosze to też się zmienia, nawet w kontaktach ustnych. Petent staje się klientem, czymś lepszym.
Ostatnio słyszy się nawet o interesariuszach.
Interesariusz jest jak emisariusz i depozytariusz. To interesant dowartościowany. Ktoś, kto ma podmiotowość. A urzędnik powinien być może nawet pomocnikiem tego, który chce coś załatwić. Czasem doradcą, usługodawcą. To są już inne role. Powoli w te role wchodzimy. Często nawet obserwuję, że urzędnik działa jak ktoś, kto chce wejść w realny dialog z tym, kto do niego przychodzi. Ten realny dialog zakłada wspólny kod.
Czy ten kod porozumienia to ma być jakiś osobny język? Czy to jest, po prostu, styl urzędowy?
Oczywiście, to wszystko jest język polski. Czy to jest styl? Trudne są definicje stylu, odmiany...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta