Nadzieja w kinie
PHILIPPE LE GUAY | O aktorach i potrzebie radości reżyser mówi Barbarze Hollender.
Rz: To prawda, że pomysł na „Moliera na rowerze" przyszedł panu do głowy, gdy odwiedził pan aktora Fabrice'a Luchinego na wyspie Re?
Philippe Le Guay: Tak. Wybraliśmy się razem na rowerową przejażdżkę. Niezwykły krajobraz, morze, mewy, zachodzące słońce. I nagle Fabrice zaczyna grać pierwszą scenę z „Mizantropa". Od razu powiedziałem mu, że musimy taki film nakręcić. A on rzucił ideę, by na jego wyspie spotkali się dwaj aktorzy. I żeby gwiazdor namawiał kolegę, który wycofał się z zawodu, do zagrania razem w sztuce Moliera. Pomyślałem, że to świetny sposób, by połączyć na ekranie kino i teatr.
Taka koncepcja sprawiła, że film nie jest tylko uwspółcześnioną ekranizacją „Mizantropa", ale również opowieścią o artystach. Portretuje pan ich jako hipokrytów i narcyzów.
Ależ skąd! Środowisko filmowo-teatralne nie jest gorsze od kręgów lekarskich, nauczycielskich, finansowych czy politycznych. Może tylko jego specyfika jest inna z powodu ogromnej konkurencji....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta