W mrocznym, mrocznym domu
Zdzisław Beksiński urodził się przed 85 laty. Kiedy odwiedzałem go w jego mieszkaniu, czułem, że spotykam człowieka, na którym śmierć nie robi już żadnego wrażenia. Artysta nią nie epatował, nie poruszał w rozmowach, nie przekonywał, że jest czymś oczywistym. Od lat zdawał się na nią przygotowany.
Za Beksińskim stała cała złożoność życia: wstrząsająca, tragiczna historia rodzinna. Z jednej strony wielki sukces, spełnienie, powodzenie, zdawałoby się pełna realizacja, a z drugiej – nieustanne pasmo dramatów, które spadały na tę rodzinę jak grom z jasnego nieba.
Jego mieszkanie na Służewiu nad Dolinką robiło wyjątkowo ponure wrażenie. Wyglądało jak mroczny labirynt, zaprojektowany z wielką precyzją, Zdzisław Beksiński był w końcu z wykształcenia architektem. Sterylna czystość panowała w każdym pomieszczeniu. Zarówno w jasnej kuchni, z białymi szafkami, beżowym linoleum i drewnianym taboretem, jak i mrocznych pokojach, którym klimat nadawały wiszące pod sufitem olejne płótna. Do tego przedpokój, którego ściany były wyłożone taflą luster kryjących szafy i garderobę. Ilekroć tam byłem, zawsze miałem kłopot z opuszczeniem tego mieszkania i zamiast na korytarz klatki schodowej trafiałem do usytuowanej obok... łazienki.
Schron i labirynt
Pracownia i mieszkanie w jednym z bloków na Służewiu nad Dolinką było trudne do odnalezienia. Miałem z tym wiele problemów. Długo błąkałem się po betonowej pustyni, nim trafiłem pod właściwy adres. Tę moją bezradność, a właściwie nieporadność – jak się potem przekonałem – odnotował sam artysta w korespondencji do jednego z przyjaciół.
Zawsze uważałem, że ten – używając tytułu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta