Od absurdu do horroru
Le titre oblige, tytuł zobowiązuje, więc piszę czasami o absurdach. Oczywiście komunizm był, a jego pozostałości są największym Absurdistanem, żeby użyć tytułu książki Gary'ego Shteyngarta (polski przekład Vespra, Poznań 2007 – bardzo radzę przeczytać). Mimo (a może właśnie dzięki?) ogromu barbarzyństwa ustrój ten wydał najwspanialszych satyryków, których drzewo genealogiczne wywodzi się od Arystofanesa czy Woltera.
Właśnie ci zakazani i prześladowani satyrycy, często lekceważeni przez oficjalnie istniejących i funkcjonujących „inteligentów" (jest to termin nieprzetłumaczalny na normalne języki, gdzie słowo „intelektualista" istnieje – we Francji na serio, w krajach anglojęzycznych – nie bardzo; jednak pojęcie „inteligencji", a zwłaszcza „inteligencji pracującej" czy nawet „inteligencji pracującej miast i wsi", brzmi nawet nie jak absurd, ale jak niepoprawność językowa). „Moskwa – Pietuszki" Wieniedikta Jerofiejewa czy „Życie i niezwykłe przygody...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta