Szkocki apetyt na niezależność
Premier David Cameron już zaczyna żałować, że zgodził się na referendum niepodległościowe.
Decyzja o utrzymaniu lub nie 307-letniej unii Szkocji z Anglią zapadnie za siedem miesięcy. Ale już teraz możliwy rozpad Wielkiej Brytanii staje się jednym z głównych tematów poruszanych przez media na Wyspach.
Powodem są coraz bardziej niepokojące sondaże. Ten przeprowadzony na początku lutego dla tygodnika „Scotland on Sunday" wskazuje, że aż 37 proc. uprawnionych będzie głosowało za secesją, podczas gdy 44 proc. opowie się przeciw niej.
– O wyniku tego referendum rozstrzygnie bardzo niewielka różnica głosów. Nie spodziewaliśmy się tego – przyznaje Alistair Darling, były minister finansów Wielkiej Brytanii, a dziś szef kampanii przeciwników szkockiej niepodległości.
Kilka tygodni po Szkocji także Katalończycy będą decydować w referendum o niepodległości swojej prowincji. Wynik nie będzie jednak wiążący: premier Hiszpanii Mariano Rajoy twardo stoi przy stanowisku, że głosowanie jest nielegalne.
Inaczej postąpił szef brytyjskiego rządu David Cameron. Gdy dwa lata temu wybory do autonomicznego parlamentu w Edynburgu wygrała Szkocka Partia Narodowa (SNP) i zaczęła domagać się przeniesienia coraz większych uprawnień z Londynu do stolicy prowincji, premier zagrał pokerowo. Zgodził się na głosowanie, w którym Szkotom postawiono wybór tylko między pozostaniem na pełnych prawach w Zjednoczonym Królestwie a jego opuszczeniem.
– Nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta